"Życie jest nasze, żyjmy na swój własny sposób
Wszystkiego tego nie mówię , ot tak
I nic innego się nie liczy"
Dylan trzymał właśnie w ręce szklankę wypełnioną złocistą whiskey - Ballantine's, najdroższą jaką mógł dostać w barze. Nonszalancko opierał się o futerał jego gitary, czekając na swój ruch w bilardzie. Gdzieś w tle sączyło się Moon River Danny'ego Williamsa. Bar był małym pomieszczeniem na obrzeżach centrum Las Vegas. Nie znajdowało się tam wiele oprócz baru, stołu do bili, stołów tudzież innych blatów tak ułożonych, aby jak najwięcej ludzi usiadło na jak najmniejszej powierzchni oraz szafy grającej. Ściany były wręcz obklejone plakatami filmowymi, kalendarzami, neonami, a nawet rejestracjami samochodów. W powietrzu unosił się kurz dobrze widoczny w świetle dawanym przez popularne jarzeniówki, które od czasu do czasu przygasały, aby po chwili oślepić jaskrawym światłem. Gdy wreszcie przeciwnicy uderzyli w bile, chłopak poderwał się, aby wykonać ruch. W jego umyśle panowała niecierpliwość oraz przejęcie grą, jednak nie dawał tego po sobie poznać. Z zewnątrz był tylko nieprzejmującym się niczym, młodym mężczyzną, który przyjechał z biednego miasta na przedmieścia Las Vegas. Nikt nawet nie zadawał sobie pytania po co, wiele takich osób przewija się przez takie bary. Podróżują bez większego celu z jednego miejsca do drugiego, niczym drobniutkie kamyczki, na tyle lekkie, że przy większych wichurach przenoszone przez wiatr. Właśnie takie wrażenie miał sprawiać. Gdy przymierzał się do uderzenia poczuł, że otaczają go czyjeś ramiona. Odwrócił delikatnie wzrok i ujrzał tą, którą wiedział, że zobaczy wkrótce. Brązowe włosy Jeffrey lśniły od miękkiego światła lampy, które na nie padało.Wszystkiego tego nie mówię , ot tak
I nic innego się nie liczy"
Uśmiechnęła się zalotnie i lekko pociągnęła chłopaka za rękę. Dylan posłusznie podążył za nią. Doszli na drugi koniec sali. Jeffrey ponownie złapała go za ramiona i powiedziała ściszonym głosem.
- Wyjedź stąd - oznajmiła. Chłopakowi zdawało się jakby przebudził się ze snu. Przed chwilą Jeff była jeszcze osobą, która mogłaby uchodzić za jego dziewczynę, przynajmniej tak mu się zdawało. Teraz drastycznie uświadomił sobie, że grała, nie chcąc zepsuć jego wizerunku. Te słowa wypowiedziała ze znaną już mu pewnością siebie, ale można było wyczuć w nich nutkę pogardy, nie tyle dla niego, lecz dla całego miasta i jego szemranych mieszkańców.
- Ale przecież nasz układ ze Georgem... - Jeffrey położyła mu palce na ustach.
- Zapomnij. Od samego początku ty nie miałeś dostać zysku. - Dylan nie wierzył własnym uszom. Smokey? Ten, który grał w remika i popijał gin zaśmiewając się ze swoimi przyjaciółmi z tej gry słów. Smokey? Ten, który zastygł w miejscu na dźwięk przezwiska "Raven". To nie mogło być możliwe. George miał do dyspozycji 45 tysięcy dolarów, a wybrał nieczysty układ. W końcu był kanciarzem największym w całych Stanach.
- Chciałbym. Ale nie mogę uciec, nie mam jak. Jedyne co mam to mała część długu - zwiesił głowę.
- To odsprzedaj coś innego...na przykład gitarę - Jeffrey posłała spojrzenie czarnemu futerałowi obok stołu do bilarda.
- Nie, Josephine stała ze mną w bagnie od samego początku - zaprzeczył. Nastała chwila milczenia, oboje pogrążyli się w myśleniu jak stąd uciec. Nagle na ustach dziewczyny pojawił się wspaniałomyślny uśmiech.
- Dokończ grę. Spotkamy się na dworze. - Zdradziła tylko tyle i odeszła w stronę drzwi, a Dylan powrócił do stołu.
Obrócił w ręce kij i posłał przeciwnikom złowrogi uśmiech. Powoli obszedł stół przyglądając się bilom. Piosenka w szafie grającej skończyła się, można było powiedzieć, że świat zamarł, zastygł w miejscu, tylko Dylan zataczał koło w okół stołu. Wreszcie zatrzymał się. Wziął łyk whiskey i przymierzył się do ruchu. Wymierzył odpowiednią odległość i z gracją pchnął białą bile, która potoczyła się w odpowiednim kierunku spychając niebieską, pełną kulę do rowku. Chłopak uśmiechnął się i oparł się o stół. Jego przeciwnik miał teraz nie łatwą sytuację. Mógł odepchnąć bile Dylana lub dotknąć czarnej. A jeszcze nie naszedł czas, gdy gracze usilnie próbują wbić czarną kulę w odpowiednie miejsce. Teraz była zakazana. Przeciwnik przełknął ślinę i z braku wyboru odepchnął bile Dylana, szczęśliwie dla niego żadna nie wpadła. Posłał Grave'owi krzywy uśmiech. Chłopak to zignorował i popijając whiskey oglądał stół z różnych stron, aby przygotować się do odpowiedniego ruchu. Jeszcze trochę i gra zakończy się. Wykonał ruch, którego każdy mógł mu pozazdrościć. Biała bila minęła czarną i wepchnęła dwie należące do Dylana. Obserwujący grę zabili brawo na widok takiego ryzykownego posunięcia. Przeciwnik także miał powód do uśmiechu. Jego bila bowiem stała między białą, a rowem. Nie był to najtrudniejszy ruch, lecz spowodował, że rozpoczęła się walka o czarną bilę. Dylan pierwszy spróbował nakierować ją na odpowiedni kierunek, bez skutku. Przeciwnikowi poszło lepiej, lecz czarna bila nadal leżała na stole. Chłopak o tyle mógł się cieszyć, że miał szansę wbić ją w odpowiednie miejsce. Ruch jednak zakończył się niepowodzeniem, a ostatnią bilę wbił przeciwnik. Dylan pogodził się z przegraną, wiele razy doświadczał tego uczucia. Gdy rozgrywka wreszcie dobiegła końca kupił butelkę whiskey i wyszedł zgodnie z umową na zewnątrz.
Nie miał wiele, a już na pewno nie na tyle dużo, aby wyglądać jak osoba, która ma zamiar zaraz wyruszyć w podróż jej życia. Brązowa, zbyt luźna bluza kontrastowała z granatową, przetartą torbą przewieszoną przez ramię. No i gitara - czerwony Fender - który był znakiem rozpoznawczym Dylana. Nagle przez zakurzoną ulicę przetoczył się nowy, błyszczący Cadillac, z którego wydobywała się piosenka June Cash Carter - Sweet Temptation. Z piskiem opon samochód zatrzymał się przed Dylanem, dopiero teraz zauważył, że to Jeffrey prowadzi maszynę.
- Skąd go masz? - spytał z zafascynowaniem i z namaszczeniem dotknął lakieru.
- Długa historia, ktoś kiedyś był mi winien przysługę - wzruszyła ramionami. Dylan wrzucił do bagażnika swoje rzeczy i zasiadł na przednim siedzeniu. Wyjął butelkę whiskey i zapalił papierosa.
Nie czuł się winny niczego, był wolny. Jechał samochodem niewiadomego pochodzenia z dziewczyną również mu nieznaną. Prowadziła go gdzieś na północny-zachód, przynajmniej na razie według tablic informacyjnych. Palił papierosy z nowo kupionej paczki L&M'ów. Pił Jacka Danielsa z butelki, którą przed chwilą zakupił, aby znaleźć jakiekolwiek pocieszenie w przegranej. Jechali w ciepłym powietrzu przez pustynie. Wraz z wiatrem czuł jak wszystkie problemy uciekają. Wszystko to czego nie chciał znać zostało w Las Vegas, mieście do którego na pewno jeszcze niejeden przybędzie i będzie miał problemy jak on. W mieście, w którym na pewno niejeden jeszcze się zadłuży. Nie wszystko jednak było tak perfekcyjne jak mogło się zdawać. Mimo wyjazdu z miasta nic nie pozostało zamknięte. Czuł, że chociaż fizycznie już nie siedzi na barowym stołku w kasynie, to tak naprawdę będzie tam siedział dopóki sprawa nie rozwiąże się ostatecznie. Kości zostały rzucone już w tym momencie jak wszedł w tą całą sytuację. Nie było, nie ma i nie będzie odwrotu. Nie zmieni swojej przeszłości. O ile z jednej strony właśnie nad tym rozmyślał na tyle z drugiej strony czuł się coraz bardziej wolny z każdym łykiem alkoholu, z każdym zaciągnięciem się i z każdym przebytym kilometrem. Od dziś będzie rządził się własnymi prawami, nie będzie w nich ograniczeń. Skoro prawo ustanowione w kraju nie rozwiązuje problemów, tylko jeszcze bardziej je pogarsza to czemu w ogóle się go słuchać? Nie lepiej mieć własnego, stworzonego aby żyć?
- Żyje się tylko raz - wypowiedział Dylan i uniósł butelkę w geście toastu za siebie samego i za życie. Jeffrey uśmiechnęła się. Teraz będą żyli tak, jakby to była najlepsza gangsterska powieść.
- Chciałbym. Ale nie mogę uciec, nie mam jak. Jedyne co mam to mała część długu - zwiesił głowę.
- To odsprzedaj coś innego...na przykład gitarę - Jeffrey posłała spojrzenie czarnemu futerałowi obok stołu do bilarda.
- Nie, Josephine stała ze mną w bagnie od samego początku - zaprzeczył. Nastała chwila milczenia, oboje pogrążyli się w myśleniu jak stąd uciec. Nagle na ustach dziewczyny pojawił się wspaniałomyślny uśmiech.
- Dokończ grę. Spotkamy się na dworze. - Zdradziła tylko tyle i odeszła w stronę drzwi, a Dylan powrócił do stołu.
Obrócił w ręce kij i posłał przeciwnikom złowrogi uśmiech. Powoli obszedł stół przyglądając się bilom. Piosenka w szafie grającej skończyła się, można było powiedzieć, że świat zamarł, zastygł w miejscu, tylko Dylan zataczał koło w okół stołu. Wreszcie zatrzymał się. Wziął łyk whiskey i przymierzył się do ruchu. Wymierzył odpowiednią odległość i z gracją pchnął białą bile, która potoczyła się w odpowiednim kierunku spychając niebieską, pełną kulę do rowku. Chłopak uśmiechnął się i oparł się o stół. Jego przeciwnik miał teraz nie łatwą sytuację. Mógł odepchnąć bile Dylana lub dotknąć czarnej. A jeszcze nie naszedł czas, gdy gracze usilnie próbują wbić czarną kulę w odpowiednie miejsce. Teraz była zakazana. Przeciwnik przełknął ślinę i z braku wyboru odepchnął bile Dylana, szczęśliwie dla niego żadna nie wpadła. Posłał Grave'owi krzywy uśmiech. Chłopak to zignorował i popijając whiskey oglądał stół z różnych stron, aby przygotować się do odpowiedniego ruchu. Jeszcze trochę i gra zakończy się. Wykonał ruch, którego każdy mógł mu pozazdrościć. Biała bila minęła czarną i wepchnęła dwie należące do Dylana. Obserwujący grę zabili brawo na widok takiego ryzykownego posunięcia. Przeciwnik także miał powód do uśmiechu. Jego bila bowiem stała między białą, a rowem. Nie był to najtrudniejszy ruch, lecz spowodował, że rozpoczęła się walka o czarną bilę. Dylan pierwszy spróbował nakierować ją na odpowiedni kierunek, bez skutku. Przeciwnikowi poszło lepiej, lecz czarna bila nadal leżała na stole. Chłopak o tyle mógł się cieszyć, że miał szansę wbić ją w odpowiednie miejsce. Ruch jednak zakończył się niepowodzeniem, a ostatnią bilę wbił przeciwnik. Dylan pogodził się z przegraną, wiele razy doświadczał tego uczucia. Gdy rozgrywka wreszcie dobiegła końca kupił butelkę whiskey i wyszedł zgodnie z umową na zewnątrz.
Nie miał wiele, a już na pewno nie na tyle dużo, aby wyglądać jak osoba, która ma zamiar zaraz wyruszyć w podróż jej życia. Brązowa, zbyt luźna bluza kontrastowała z granatową, przetartą torbą przewieszoną przez ramię. No i gitara - czerwony Fender - który był znakiem rozpoznawczym Dylana. Nagle przez zakurzoną ulicę przetoczył się nowy, błyszczący Cadillac, z którego wydobywała się piosenka June Cash Carter - Sweet Temptation. Z piskiem opon samochód zatrzymał się przed Dylanem, dopiero teraz zauważył, że to Jeffrey prowadzi maszynę.
- Skąd go masz? - spytał z zafascynowaniem i z namaszczeniem dotknął lakieru.
- Długa historia, ktoś kiedyś był mi winien przysługę - wzruszyła ramionami. Dylan wrzucił do bagażnika swoje rzeczy i zasiadł na przednim siedzeniu. Wyjął butelkę whiskey i zapalił papierosa.
Nie czuł się winny niczego, był wolny. Jechał samochodem niewiadomego pochodzenia z dziewczyną również mu nieznaną. Prowadziła go gdzieś na północny-zachód, przynajmniej na razie według tablic informacyjnych. Palił papierosy z nowo kupionej paczki L&M'ów. Pił Jacka Danielsa z butelki, którą przed chwilą zakupił, aby znaleźć jakiekolwiek pocieszenie w przegranej. Jechali w ciepłym powietrzu przez pustynie. Wraz z wiatrem czuł jak wszystkie problemy uciekają. Wszystko to czego nie chciał znać zostało w Las Vegas, mieście do którego na pewno jeszcze niejeden przybędzie i będzie miał problemy jak on. W mieście, w którym na pewno niejeden jeszcze się zadłuży. Nie wszystko jednak było tak perfekcyjne jak mogło się zdawać. Mimo wyjazdu z miasta nic nie pozostało zamknięte. Czuł, że chociaż fizycznie już nie siedzi na barowym stołku w kasynie, to tak naprawdę będzie tam siedział dopóki sprawa nie rozwiąże się ostatecznie. Kości zostały rzucone już w tym momencie jak wszedł w tą całą sytuację. Nie było, nie ma i nie będzie odwrotu. Nie zmieni swojej przeszłości. O ile z jednej strony właśnie nad tym rozmyślał na tyle z drugiej strony czuł się coraz bardziej wolny z każdym łykiem alkoholu, z każdym zaciągnięciem się i z każdym przebytym kilometrem. Od dziś będzie rządził się własnymi prawami, nie będzie w nich ograniczeń. Skoro prawo ustanowione w kraju nie rozwiązuje problemów, tylko jeszcze bardziej je pogarsza to czemu w ogóle się go słuchać? Nie lepiej mieć własnego, stworzonego aby żyć?
- Żyje się tylko raz - wypowiedział Dylan i uniósł butelkę w geście toastu za siebie samego i za życie. Jeffrey uśmiechnęła się. Teraz będą żyli tak, jakby to była najlepsza gangsterska powieść.
Świetne zobrazowanie. W dalszym ciągu jestem fanką Twojej twórczości, bo ten rozdział, jedynie znów dowiódł, że jesteś obdarzona geniuszem w pisaniu, o którym mi się nawet nie śniło.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Bunko :-)
Dziękuję bardzo :D
Usuńczyżbyś znalazła sobie betę (nigdzie o niej nie wspominasz, stąd to pytanie)?
OdpowiedzUsuńrozdział jest ciekawy, choć niekiedy gubiłam się w Twoim toku rozumowania, trochę szaleje Ci składnia i podmioty, wiele błędów związanych jest wyłącznie z konstrukcją zdań.
w pewnym momencie trochę przestałam nadążać, co gdzie i dlaczego, jest sporo błędów logicznych i błędów w kreacji świata, plus za to, że robisz research, ale minus za to, że jest czasem niedokładny :). sporo rzeczy można znaleźć szukając pod angielskimi hasłami :).
1. widzę tytuł z Metalliki tym razem, więc nasuwa się pierwsze pytanie - dlaczego tytuły są sygnowane piosenkami nagranymi długo po tym, jak toczy się akcja opowiadania? i nadal uważam, że gdzieś powinnaś zamieścić informacje, co z czego i dlaczego, bo to kwestia prawa autorskiego ;).
2. drugie co mi się nasunęło to to, że nadal nie ogarnęłaś akapitów, dlaczego?
3. ach, te Twoje tasiemcowe zdania, poza tym składnia u Ciebie lubi żyć własnym życiem :P.
"Dylan trzymał właśnie w ręce szklankę wypełnioną złocistą whiskey - Ballantine's, najdroższą jaką mógł dostać w barze, nonszalancko opierał się o futerał jego gitary, czekając na swój ruch w bilardzie." - po pierwsze, nie musisz opisywać, że Ballantine's to whiskey, bo raczej każdy ma tego świadomość, a jeśli nie, to spyta wujka google. po drugie, od słów 'nonszalancko opierał się' powinno zaczynać się nowe zdanie.
i nie 'jego', a 'swojej gitary'. poza tym powinien się raczej opierać o kij bilardowy, a nie o futerał gitary :P.
4. "Gdzieś w tle sączyła się jedna z niedawno wydanych ballad, prawdopodobnie z grającej szafy" - na pewno z szafy grającej, w tamtych czasach w amerykańskich pubach wszystko leciało z szafy grającej. poza tym jaka niedawno wydana ballada? warto by to doprecyzować, bo ten zwrot sprawia nieco wrażenie, jakbyś sama się nie zdecydowała.
5. "z grającej szafy, do której od czasu do czasu ktoś coś wrzucał, jakby od niechcenia." - 'ktoś coś wrzucał'? a co to za twór? to znaczy co, ktoś wrzucał jakąś piosenkę? poza tym jak można wrzucać coś do szafy grającej od niechcenia? to znaczy, przecież ona nie stoi na środku pubu, nikt się o nią nie potyka, no i jeszcze musi mieć w kieszeni dziesięciocentówkę (tak, do amerykańskiej szafy grającej trzeba było wrzucić dziesięciocentówkę i wybrać utwór [ang. "dime"]).
6. "Bar był małym pomieszczeniem na przedmieściach, nie znajdowało się tam wiele oprócz baru" - powtórzenie bar-bar. poza tym albo stawiasz kropkę po 'przedmieściach', albo dodajesz 'w którym'. mam nadzieję, że nie mówisz o przedmieściach LV... swoją drogą na żadnych amerykańskich przedmieściach nie stoją bary, bo to nieopłacalne. widziałaś, jak wyglądają te przedmieścia? same domki jedno- lub wielorodzinne, główna droga, sklep, ewentualnie biblioteka albo inne miejsce, w którym ludzie mogą się spotkać, ale najczęściej to wszystko znajduje się w miastach, w sporym oddaleniu od przedmieść.
Usuń"stołu do bili oraz urządzenia, z którego grała muzyka." - stół do bili? a co to takiego? miałaś na myśli stół bilardowy czy jakiś zupełnie inny twór? no i już ustaliłyśmy, że to 'urządzenie, z którego grała muzyka' to szafa grająca. end of story ;).
poza tym, to był bar, więc z pewnością znajdowało się w nim wiele rzeczy: bar, a za nim półka pełna butelek z różnymi trunkami, przed nim krzesła barowe, tzw. hookery, stoły i krzesła wciśnięte tak, aby jak największa ilość gości się przy nich pomieściła (poza tym w tamtejszych barach są bardzo popularne loże; przykład baru masz na tej pocztówce, która akurat pochodzi z Nevady: http://www.ebay.com/itm/Nevada-NV-VIRGINIA-CITY-Old-Delta-Saloon-and-Gambling-Palace-/231101788314). do tego dochodzi szafa grająca, stół bilardowy, tarcza do rzutków (bardzo popularna rozrywka). nie mówiąc już o tym, że amerykanie lubują się w wieszaniu na ścianach wszelkich bibelotów, plakatów reklamowych, neonów (w końcu to LV), zegarów, zdjęć i co tam jeszcze znajdą, w zależności od tego, w jakim klimacie bar jest utrzymany. i jakby tego było mało, takie miejsca są zwykle zatłoczone. bardzo zatłoczone. nie mówiąc już o toaletach i wiszących obok nich automatów telefonicznych.
7. "w świetle dawanym przez nowe lampy ksenonowe" - czemu lampy ksenonowe? a co się stało z tanimi jarzeniówkami?
8. "W jego umyśle panowała niecierpliwość oraz przejęcie" - przejęcie czego?
9. "Nikt nawet sobie nie zadawał pytania" - inwersja, nie zadawał sobie pytania
10. "wiele osób przewija się przez takie bary" - oczywista oczywistość, chyba że dodasz takich osób albo różnych osób
11. "niczym kamienie, które są przenoszone z wiatrem" - pierwsze słyszę, żeby wiatr unosił kamienie...
12. "Właśnie wrażenie takiego miał sprawiać" - takiego jakiego? takiego czego? Właśnie takie wrażenie miał sprawiać.
13. " Gdy przymierzał się do ruchu kijem poczuł" - uderzenia, nie ruchu kijem. w bilardzie jedyny ruch kijem to uderzenie.
14. "Dylan posłusznie za nią podążył za nią" - masz dwa razy 'za nią'
15. "Doszli do końca baru po drugiej stroni sali" - raczej na drugi koniec baru czy sali, bo skąd wiadomo, która część jest początkiem, a która końcem baru?
16. "Przed chwilą Jeff była jeszcze osobą, która mogłaby uchodzić za jego dziewczynę" - chyba gdzieś mi umknął ten moment...
" Teraz drastycznie uświadomił sobie, że grała, nie chciała zepsuć jego wizerunku" - nie chcąc
17. "Jeffrey położyła mu palce na ustach i potrząsnęła nim po przyjacielsku" - mimo szczerych chęci nie potrafię sobie wyobrazić, jak dziewczyna po przyjacielsku potrząsa ustami Dylana...
18. "Ten, który grał w remika i popijał gin zaśmiewając się ze swoimi przyjaciółmi z tej gry słów" - remik i gin, jaka tu jest gra słów?
tu nastąpił moment, w którym trochę pogubiłam się w fabule, aż wróciłam do poprzedniego rozdziału.
Usuńpierwsza rzecz, jakiej nie rozumiem: z poprzedniego rozdziału wynika, że Dylan sfingował własną śmierć, a początek tego to potwierdza (nie ma wzmianki o tym, że spotkał się ze Smokey'em, tak jak to planowali, więc założenie jest oczywiste - mają już to za sobą), więc dlaczego, kurde, zamiast uciekać, chłopak przesiaduje nadal w Nevadzie, mało tego, wciąż siedzi w pobliżu LV?
poza tym jest mowa o pieniądzach. Dylan był je winien Muttersowi, ale nie miał z czego zwrócić. więc o co chodzi z tym zarobieniem tej kasy przez Smokey'a? Dylan i tak by jej nie dostał, to przecież całkiem logiczne, nawet on nie mógłby się łudzić, że gość pomoże mu zniknąć i jeszcze za to zapłaci...
19. "W końcu był kanciarzem - największym w całych Stanach." - nie potrzebny myślnik, zdanie można spokojnie przerobić i go wyeliminować
20. "Chciałbym, ale nie mam samochodu, a bez niego Mutters szybko mnie dopadnie." - nie może zapomnieć, bo nie ma samochodu? poza tym zawsze są jeszcze autobusy Greyhound (w USA nie ograniczają się do danego miasta, jeżdżą często po całym kraju, coś jak nasze PKS), albo jechanie na stopa, w tamtych czasach było to dość popularne. Dylan jest tułaczem, powinien o tym pomyśleć.
21. "To od sprzedaj" - odsprzedaj
22. "coś innego...na przykład" - odstęp po wielokropku
23. "Nastała chwila milczenia, oboje pogrążyli się w zamyśleniu jak stąd uciec" - myśleniu, jeśli już. poza tym, dlaczego Jeffrey ma chcieć uciec?
24. "można by było powiedzieć, że świat zamarł, zastygł w miejscy" - było, bez by. miejscu.
25 "tylko Dylan obchodził stół" - a nic innego nie obchodziło stołu? nikt inny? zły, bezduszny stół! (podmioty oszalały ;)
26. "Zamachnął się kijem i z gracją pchnął białą bile" - grałaś kiedyś w bilard? kijem się nie zamachuje, kijem się uderza (no, ewentualnie można popychać bilę). *wyobraża sobie zamach kijem bilardowym*
27. "Nie był to najtrudniejszy ruch, lecz on spowodował" - bez 'on'
28. "Obserwujący grę zabili brawo na widok takiego ryzykownego posunięcia" - ekhem, serio? szemrany bar i ludzie bijący brawo nieznajomemu?
29. "granatową, przetartą torbą sportową przewieszoną przez ramię" - torba sportowa to dość nowy wynalazek, tak mi się wydaje...
30. "Korzystając z tego, że to dziewczyna będzie kierować wyjął butelkę whiskey, zapalił papierosa, wygodnie ułożył się i słuchał muzyki, którą ktoś zostawił w samochodzie." - a inaczej by nie napił się i nie zapalił, siadając wygodnie? w tamtych czasach większość ludzi raczej mało przejmowała się takimi rzeczami jak jazda po pijanemu, a palenie było dozwolone wszędzie.
Usuńten ktoś, kto 'zostawił muzykę w samochodzie' to oczywista oczywistość, że to sprawka Jefferey, Dylan spodziewał się kogoś innego? i nie zostawił, tylko cały czas przecież leciała, wspominasz o tym wcześniej ;).
31. "Jechał samochodem niewiadomego pochodzenia" - skąd wnioskuje, że samochód jest niewiadomego pochodzenia? ma to wypisane na lakierze?
32. "Brązowa zbyt luźna bluza" - przecinek po brązowa
33. " Nagle przez zakurzoną ulicę na przedmieściach Las Vegas" - wiemy, że wszystko dzieje się na przedmieściach LV, nie trzeba tego co chwilę powtarzać :P
34. "Prowadziła go gdzieś w głąb kraju." - dość ogólne pojęcie, może np. na wschód czy coś?
35. "którą przed chwilą zakupił" - zwykłe kupił by wystarczyło
36. " Jechali w ciepłym powietrzu przez pustynie" - ile tych pustyń?
37. "W raz z wiatrem" - wraz
38. "Wszystko to czego nie" - przecinek przed czego
39. "mieście do którego na pewno jeszcze niejeden przybędzie i będzie miał problemy jak on" - a co, jeśli nie?
40. "Żyję się tylko raz" - żyje
41. "Teraz będą żyli tak jakby" - przecinek prze jakby
btw, nie musisz mnie informować o nowych rozdziałach, bo pojawia się w obserwowanych ;).
życzę weny i czekam na kolejny rozdział :)
--
http://storyoframona.blogspot.com
1. Przy doborze tytułów zwracam uwagę na tekst, taki aby pasował do opowiadania. Jeżeli pasuje to kopiuje kilka wersów i wklejam na początek. A co do praw autorskich to jest opisane w Jukebox skąd cytat.
Usuń2. Nie mogłam znaleźć odpowiedniego miejsca w kodzie, jestem w tym beznadziejna. Dopóki nie podłucze się na informatyce to będę robić przerwy za pomocą enter'a.
3. Dlaczego każdy musi się opierać o kij bilardowy. Kij leży gdzieś obok, a Dylan się opiera o gitarę ;)
4. Nie doprecyzowywałam, bo to nie ma znaczenia. Przyznaję, że nawet się nie zastanawiałam jaka piosenka mogłaby grać.
5. Użyłam tutaj jakby. Rzeczywiście dopiero teraz zauważyłam, że jest to jakoś tak nieprecyzyjnie napisane. Poprawię. A chodziło mi o to, że czasem grała, czasem nie. Czasem były to hity, a czasem pierwsze lepsze piosenki.
Na resztę odpiszę później.
1. po prostu byłam ciekawa, czy ma to związek, bo zawsze fajnie, jak te elementy idą ze sobą w parze ;). i zwracam honor, bo żem ślepa, nie zauważyłam tego opisu w Jukebox ;).
Usuń2. najprostszym sposobem jest wklejenie kodu .post-body {text-indent:50px;} do projektanta szablonów, w opcji 'dodaj arkusz CSS' ;). inny, nieco trudniejszy sposób, jest opisany tutaj: http://tajemniczy--ogrod.blogspot.com/2013/04/tworzenie-akapitow.html :).
3. bo to takie trochę dziwne, że ktoś, kto gra w bilard, odkłada kij po to, żeby oprzeć się o gitarę, nielogiczne takie :P.
4. pewnie nie ma, ale zawsze przyjemniej widzieć, że świat przedstawiony jest dopracowany, plastyczny i realny :).
5. domyśliłam się, ale napisane było w trochę zagmatwany sposób po prostu ;).
6. Widziałam i właśnie czasem zdarzał się bar. Generalnie w każdym szanującym się mieście jest bar, czasem jest o na przedmieściach taki dla przejezdnych. Nigdy nie byłam w Stanach, ale słyszałam o tym od taty mojego kolegi. Stół bilardowy, ale inaczej byłby powtórzenia. Co do szafy grającej na tej samej zasadzie, jeżeli wszyscy wiedzą, że o to chodzi to po co pisać powtórzenia. Było tam niewiele więcej. Jakieś plakaty pewnie tam były, ale to mało ważne.
Usuń7. No i tutaj przyznaje się do błędu w researchu, jedyne lampy, które były wtedy używane wyświetliło mi właśnie te. Lepiej wpisać te niż popełnić gorszy błąd.
11. nawiązanie do nieistniejącej wtedy piosenki Boba Dylana "Like a rolling stone", ale byłam pod niej wpływem kiedy to pisałam i stwierdziłam, że to będzie całkiem dobre porównanie.
13. Skoro jedyny ruch to uderzenie to w czym problem? :p
16. A opatulanie kogoś ramieniem i szeptanie mu do ucha? Nie oczekujesz chyba stosunku na środku stołu xD
17. Ok, to jest błąd, ale usprawiedliwiam się, że myślałam, jak napiszę 'nim' to wtedy będzie zrozumiałe, że nie chodzi o usta.
18. Gra słów taka, że pełna nazwa remika (akurat odmiany w którą grali) brzmi Remik Gin.
Nie ma wzmianki, bo do tego spotkania nie doszło. Ostatni rozdział kończy się tym, że po zaplanowaniu Dylan odchodzi pełen nadziei na lepszą przyszłość. Jeffrey przychodzi teraz do niego, aby go przestrzec przed sfingowaniem własnej śmierci.
20. Chodzi o najszybszą, natychmiastową ucieczkę - samochodem najłatwiej
26. Grałam kiedyś w bilard i mnie uczono, że przed uderzeniem trzeba wykonać zamach. Chodzi o poruszenie kijem w tył, a potem w przód. Przynajmniej tak to nazwali.
28. Wszystko musi być szemrane? To był normalny bar, a obserwujący rozgrywkę bardzo się nią ekscytują (wreszcie jakaś rozrywka) nie mogą tego okazywać?
30. Nie wiadomo skąd pochodzi ten samochód, w towarzystwie, w którym obraca się Dylan najprawdopodobniejsza byłaby kradzież. A jak kraść to ze wszystkim, a więc i z płytami.
31. Skoro nie wie skąd jest ten samochód dla niego jest niewiadomego pochodzenia
34. Ogólne, bo Dylan sam nie wie gdzie Jeff go prowadzi
39. Jakoś nie wyobrażam sobie hazardzistów, którzy nie zadłużyliby się w Las Vegas
W każdym razię dziękują ci ponownie za taką dobrą opinię i oczywiście zaraz poprawię błędy
6. w miastach, owszem. w małych miasteczkach - również. ale nie na przedmieściach, takich typowych amerykańskich przedmieściach. czasem gdzieś przy jakiejś głównej drodze międzystanowej czy autostradzie, zazwyczaj w pobliżu stacji benzynowej - to tam mogą na noc zaparkować kierowcy ciężarówek lub inni przyjezdni, często jest też motel. tutaj masz przykłady, jak wyglądają przedmieścia LV: https://www.google.pl/search?q=las+vegas+suburbs&espv=210&es_sm=122&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ei=FqacUrDgBq3Q4QSRg4CoBA&ved=0CCwQsAQ&biw=1152&bih=705. i uwierz mi, z pewnością nie ma tam barów. może po prostu kwestia doprecyzowania ;).
Usuńjak chcesz uniknąć powtórzenia, to przerabiaj zdania na takie, żeby były i bez tego zrozumiałe, zamiast zastępować je słowem wprowadzającym zamęt ;).
a skąd wiesz, że wszyscy wiedzą? pewne rzeczy muszą być napisane (porządnie), żeby wprowadzić w klimat, bo w przeciwnym razie spada wartość opowiadania...
może i mało ważne, ale raczej nie określiłabym tego w taki sposób, jak ty, bo jednak trochę mebli i przedmiotów tam było.
7. pierwszy raz spotkałam się z ksenonowymi lampami (znaczy wiem, że takie istnieją, ale jeszcze w żadnej książce, którą czytałam, tego nie było :P). najczęściej były właśnie jarzeniówki.
11. tłumaczenie "like a rolling stone" jest raczej "jak toczący się kamień", a nie kamień niesiony wiatrem :P.
13. uderzenie zamiast ruch, bo mi ten ruch jakoś zgrzytnął :P
16. oplatanie kogoś ramieniem i szeptanie mu do ucha nie koniecznie jest objawem związku :P. może delikatne pocałunki, wsunięcie jednej dłoni w drugą np...
17. w sensie potrząsnęła jego ustami? jakoś sobie nie wyobrażam tego :P. aha, i nie nim, tylko nimi, jeśli o usta chodzi ;).
18. oo, przyznaję, nie miałam pojęcia o tej odmianie remika :). w każdym razie warto by to jakoś wyjaśnić, bo pewnie nie ja jedna :P.
a widzisz, bo tak poprowadziłaś narrację i w taki sposób zamknęłaś poprzedni rozdział, że wydawało mi się oczywiste, że zawarli układ i Dylan jest już "martwy" (początek tego rozdziału wcale nie zaprzeczył moim domysłom :P).
20. ok, ale podmioty Ci się pogubiły trochę, to raz. a dwa, że o tym też warto wspomnieć, masz trochę tendencję do pomijania takich drobnych wyjaśnień, jakbyś zakładała, że czytelnik to wszystko wie, a z drugiej strony czasem piszesz oczywistości :P. to jest Twój świat przedstawiony i trochę musisz nas w nim prowadzić ;).
26. wobec tego zwracam honor, przyznaję, nie wiedziałam :)
28. jakoś tak zgodnie z klimatem opowiadania wszystko mi się kojarzy właśnie z szemranym towarzystwem :P. ale skoro zwykli obywatele, to niech się ekscytują :).
a btw skąd Dylan wziął się na przedmieściach, skoro jeszcze ostatnio był w mieście i robił biznes ze Smokey'em?
30. trochę takie to niejasne w opowiadaniu, to znaczy nagle masz taki z d wzięty fragment o szemranym aucie :P. fragment z płytami też chyba warto nieco dopracować, żeby przekaz był jasny :D.
31. a dlaczego z góry zakłada, że auto nie należy do Jeff? on jej nawet nie zna, więc to chyba trochę nadinterpretowywanie i naginanie faktów :P.
34. ale chyba wie, w którym kierunku jadą? są przecież znaki drogowe :P.
39. ale to są myśli Dylana, nie obiektywnego narratora, a poza tym takie porównanie wszystkich do siebie... no nie wiem, zgrzyt, ale może tylko w konstrukcji zdania...
nadal uważam, że mimo wszystko piszesz nieźle, masz spory zasób słów, coraz lepiej idzie Ci z researchem no i fajny pomysł na opowiadanie :). chociaż jest parę niedociągnięć: trochę szaleją Ci czasem podmioty, lekki kłopot z budową zdań - zwłaszcza takich, żeby były jednoznacznie odebrane :P - i chwilami miałam wrażenie, że są jakieś drobne potknięcia interpunkcyjne - ale nie wymieniałam, bo przyznam, że sama nie czuję się w tym temacie dobrze i nie chciałabym wprowadzać Cię w błąd). ale mimo to dobrze się czyta i przede wszystkim czuć klimat (choć chwilami nie doprecyzowujesz i potem wynikają rozbieżności między wyobrażeniem Twoim a czytelnika ;).
w każdym razie chętnie tu wracam :).
Jak nie będę pisać jakiegoś punktu to znaczy, że honorowo przyznaje się do winy
Usuń6. Ok, dzięki za przedmieścia, ale sama w poprzednim komentarzu napisałaś, że wszyscy wiedzą, iż chodzi akurat o szafę grającą. Przynajmniej ja to tak odebrałam.
11. Ale wyobraź sobie teraz 'turlające się kamienie' w tym kontekście, mi osobiście jako to tak zgrzytało. Może mi zgrzyta nie to co powinno....
16. Użyłam tam zwrotu "mogłaby uchodzić", możliwe, że to błąd jedynie w konstrukcji, nie dostatecznie to podkreśliłam.
17. Właśnie nie o usta chodzi,a o osobę, bo tam napisałam " i potrząsnęła NIM".
31. Genralnie można się domyśleć - przyjaciółka kanciarza.... Lecz jeszcze jestem, że ona mu odpowiada, iż ktoś kiedyś był jej winien przysługę. Można to rozumieć na wiele różnych sposób, ale każdy z nich sugeruje, że auto nie należało do dziewczyny.
Dzięki za komentarz i jeszcze popracuję tutaj trochę nad tym światem przedstawionym, bo widzę, że jest z tym więcej błędów niż w poprzednich rozdziałach.
6. ale 'urządzenie, z którego grała muzyka' jest raczej kiepskim zamiennym określeniem (już prędzej automatyczny odtwarzacz czy coś w tym guście :P)
Usuń11. to wymyśl inną metaforę, bo nadal upieram się, że kamienie nie mogą być niesione wiatrem :P
16. raczej o to, że wcześniej nic nie wspominasz o szczegółach, które mogłyby wskazywać na to, że ktoś mógłby wziąć ich za parę ;)
17. ok, tylko że ze zdania wyszło, że potrząsnęła nim trzymając za jego usta :P
31. właściwie chodziło mi o logikę całego tego fragmentu, bo Dylan nie zna laski i nawet, jeśli przechodzi mu przez myśl, że to niekoniecznie jest jej wóz, to raczej nie powinien mówić tego na głos, bo nie wie, jak ona zareaguje (może równie dobrze się wściec, obrazić lub zbyć to wzruszeniem ramion; swoją drogą ta odpowiedź Jeff ratuje nieco niezręczność :P).
no trochę masz problemy z logiką następujących po sobie wydarzeń, ale to może dlatego, że masz w głowie pełen obraz i nie przelewasz na papier całości, uznając je za zbyt oczywiste, ale czytając to bez wyjaśnienia chwilami zauważa się te pewne dziury :). jesteś na dobrej drodze, mimo wszystko :).
O ile w prawie wszystkim teraz przyznaję ci rację, to kamieni będę bronić. Jaka mogłaby być inna nawiązująca metafora? Można nagiąć fakty tak, że piasek to również forma kamienia. A! No i jeszcze ostatni fragment....Dylan właśnie taki jest. Nie widzi w tym żadnego problemu, że zapyta się skąd ma samochód. Dla niego to naturalne. Nie chciałam kreować Dylana na idealnego, rozwiązującego problemy, przykładającego uwagę do tego co mówi.
Usuńpiasek to małe kamyczki, ale o ile one są na tyle lekkie, że wiatr sobie z nimi poradzi, to już normalne kamienie nie. no chyba że masz na myśli jakąś totalną wichurę, wówczas przyznam Ci rację. możesz pokombinować z tym piaskiem, ale to, co jest w obecnej formie z kamieniami u mnie nie przejdzie :P.
Usuń(nie można zapytać się, tylko zapytać kogoś - chyba że faktycznie sam siebie zapytał :P)
ok, w porządku, tylko postaraj się, żeby to wynikało z tekstu :)
Powiem ci że fajny rozdział :)
OdpowiedzUsuńCiekawe jak to się potoczy dalej ...
Pozdrawiam i życzę weny :**
http://be-your-self-6969.blogspot.com/
Dzięki
UsuńBardzo ciekawy rozdział. Muszę Ci powiedzieć, że jakoś podobał mi się bardziej od poprzedniego :D. Jest kilka błędów, ale nie będę ci ich wytykać, bo sama je popełniam ;).
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam Amy ;)
W wolnej chwili zapraszam cię na mojego bloga. Każdy komentarz jest drogocenny.
http://melodie-serc.blogspot.com/
Dzięki, zaraz skomentuje tylko ogarnę mojego
UsuńMatko Dylan jest tak wyluzowany.. nawet mu tego czasami zazdroszczę xD Jedzie nie wiadomo gdzie, nie wiadomo z kim.. i kompletnie się tym nie przejmuje (YOLO xD)
OdpowiedzUsuńRównie dobrze Jeff mogłaby go zawieść do Muttersa, ale albo Dylan na to nie wpadł, albo ma to gdzieś.
Jestem ciekawa co z tym sfingowaniem śmierci..
U mnie też nowy rozdział, zapraszam ;)
Pozdrawiam, buziaki ;3
Wiesz, o to właśnie chodzi...cały Dylan
UsuńCóż, podoba mi się. Na początku są lekkie błędy, ale to nic w porównaniu z tym, co już widziałam ;). Czyta się dobrze, nie gubię się... ogólnie rzecz biorąc - jest genialnie! Czekam na kolejny rozdział, równie ciekawy jak ten. Niech Moc będzie z Tobą! ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję, a do poprawy błędów ciągle dożę, jednak jestem tylko u wyłącznie człowiekiem.
UsuńBardzo podoba mi się ! :D
OdpowiedzUsuńMożesz robić korektę, żeby nie było błędów, ale poza tym jest ok !!
Jak masz czas to proszę wpadnij ;) \
http://blackniallhoran.blogspot.com/
Nominacja do Liebster Award. Wiem, że pod listopadowym postem, ale... http://have-wings-will-fly.blogspot.com/2014/04/liebster-award.html
OdpowiedzUsuńJej dziękuję ;)
UsuńTo opowiadanie jest świetne, podoba mi się ten styl pisania. Szkoda, że blog został zakończony.
OdpowiedzUsuńZapraszam do moich opowiadań, może któreś się spodoba.
wadazagency.blogspot.com
opowiadanie-demona.blogspot.com